Pani pyta pana
R-TOR/31.08.2017To, że o Szczecinku w Polsce powiada się miasto absurdów, to pół biedy, można wytrzymać bo dobre czy złe słowo, które „lata” w przestrzeni społecznej to nic innego jak reklama, a jak mówią, to znaczy, że żyjesz.
W osłupienie natomiast może wprowadzić sytuacja, która miała miejsce podczas lokalnego gremium „parlamentarnego”.
Pani żona zasiadająca w tymże gremium raczyła publicznie zapytać pana męża – zastępcę obywatela nr. „1” na magistracie, o ostatnie wpadki ze słynnym płaskim Placem Wolności.
Jak powszechnie wiadomo nadzór budowlany nie wydał zezwolenia na jego użytkowanie, i zapewne nie sprawdził atestów wbudowanych materiałów, ale co tam burmistrz pozwolił, a Plac jest w ciągłej „budowie”, ludziska jednak chodzą, rowerzyści jeżdżą, autka wpadają łamiąc płyty, burmistrz się oburza, że partacze realizowali jego estetyczny zamysł.
Pani pytała Pana zapewne nie z obowiązku odpowiedzialności za idiotyczne wydumki inwestycyjne, co raczej chciała „przypiec Panu za jego bliskie kontakty z pewną panią prezes, też od firmy magistrackiej mającej związek z wodą. – Tak mówi szczecinecka ulica.
Kobiety są pamiętliwe, a podejrzenia o zdradę potrafią wyolbrzymić do takich rozmiarów, tak jak „nasz nr 1” wartość koncertu Lucyfera na placu koncertowym”.
No i z tego posiedzenia lokalnego parlamentu wyszedł normalnie CYRK. Niebawem będą padać kolejne pytania, kolejne interpelacje w związku z inwestycjami, których oddanie pomarańczowy lider planuje na krótko przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi.
Znów te pierdółki, słowotoki będą zamykać czujność oczu i uszu wyborców. Zobaczcie ile to zrobiliśmy, a to piętrowy pomościk przed „zamkiem”, a to planetarium, a to kolejne parkingi etc. etc. Zrobiliśmy więcej , dużo więcej niż nasi poprzednicy.
Ok. Trzeba pamiętać, że pomarańczowy lider łaski nie robił i nie robi. Za to mu płacimy z tą różnicą, że na pierdółki i wydumki już nie mamy wpływu, bo sekundujące mu pomarańczki podnoszą łapki, są w „parlamentarnej” większości i nikt takiemu nie podskoczy. A tymczasem przyznawane z Unii Europejskiej pieniądze płyną, płyną i topią się w miejscowym bagienku. Trzeba też pamiętać, że poprzednicy, z poprzednich kadencji „parlamentu lokalnego” nie mieli takich środków, a w dodatku za czas jakiś za te wszelkiej maści durności estetyzacji – chociażby (patrz ławeczki po 32 tysiące złotych każda na Placu) – trzeba będzie zwrócić do unijnej kasy.
Kto to będzie realizować, (te zwroty)? Lider pomarańczowych już jest stary i zapewne nie doczeka wezwań do zwrotu unijnych milionów.
To przyszłe, mikre pokolenia mieszkańców Pierdziszewa będą zmuszone spłacać te dotacje z Brukseli. I tu mamy odpowiedź, kto mądry, plecak w dłoń i ucieka z miasta cudów, na Zachód, za chlebem, za pracą, za godnością. Ci co uciekają mają dość pierdół, narcyzmu, obrażania przez tego który powinien nieść nadzieję i dobre słowo, wyważone zachowania, bez nerwowych tików i minki podstarzałej buziuni.
Oby z tej naddumy nie pękła wizjonerowi przysłowiowa żyłka, wtedy to doprawdy The End!
REFLEKTOR